28 kwietnia 1972 roku językoznawcy z UW pierwszy raz dyżurowali przy telefonie, żeby odpowiedzieć na językowe wątpliwości użytkowników polszczyzny. Od tego czasu zadano im tysiące pytań, m.in. o to, czy sportowiec uprawiający dżudo to „dżudak”, czy jest „ten” slip męski, czy „ta” slipa męska. O poradni piszemy w najnowszym numerze pisma uczelni „UW”.
Poradnia Językowa UW jest najstarszą poradnią uniwersytecką i drugą, która powstała w powojennej Polsce. Pierwsza została uruchomiona w 1971 roku przy „Głosie Robotniczym” w Łodzi.
Naukowcem, który zainspirował środowisko akademickie do zorganizowania i prowadzenia poradni, był twórca nowoczesnej teorii kultury języka polskiego – prof. Witold Doroszewski. Językoznawca nie tylko dzielił się wiedzą o kulturze
języka ze studentami polonistyki, ale też udzielał porad w „Radiowej Poradni Języka”. Bezpośrednio do powstania poradni na ówczesnym Wydziale Filologii Polskiej i Słowiańskiej UW przyczynił się prof. Mieczysław Szymczak.
Historia na papierze
W pierwszych latach działania poradni językoznawcy zapisywali w brulionach pytania zadawane podczas dyżurów. – W archiwum mamy około 30 takich zeszytów. Znajdują się w nich informacje, kto dzwonił − czy osoba prywatna, czy pracownik instytucji – skrótowo odnotowane pytanie, a w kolejnej rubryce odpowiedź. Jeśli językoznawca nie mógł od razu podać rozstrzygnięcia, to pojawiała się na ten temat adnotacja, aby osoba zainteresowana zadzwoniła w umówionym terminie – mówi dr Agata Hącia z Poradni.
Z prośbami o porady językowe zgłaszały się najczęściej osoby prywatne. Nierzadko byli to rodzice próbujący wybronić dziecko, któremu nauczyciel wytknął błąd w wypracowaniu, jak również miłośnicy krzyżówek i szaradziarstwa, dziennikarze, pracownicy wydawnictw oraz przedstawiciele firm i instytucji państwowych. – Do poradni zgłosili się np. urzędnicy z Narodowego Banku Polskiego z prośbą o wskazanie poprawnego podziału napisu na monecie okolicznościowej – wspomina dr Barbara Pędzich z Poradni.
Przez wiele lat porad udzielano wyłącznie telefonicznie. Podczas kilkugodzinnych dyżurów na pytania odpowiadali zarówno pracownicy naukowi, jak i doktoranci. − Dyżury były poligonem doświadczalnym dla adeptów językoznawstwa, którzy musieli się wykazać nie tylko sporą wiedzą, lecz także cierpliwością w kontaktach z dzwoniącymi, którzy często oczekiwali jednoznacznych rozstrzygnięć spornych kwestii językowych – mówi dr Agata Hącia.
Jak w młynie
Poradnia Językowa znajdowała się w budynku dzisiejszego Wydziału Polonistyki. – Pokój, w którym odbywały się dyżury, był niewielki, przypominał dziuplę wypełnioną rozmaitymi papierzyskami. Na starych regałach zalegały opasłe tomy słowników, poradniki językowe oraz mnóstwo artykułów naukowych. Podczas porządków znaleźliśmy kałamarze, pióra oraz bibularz. Oczywiście był także telefon z tarczą, który podczas dyżurów dzwonił niemal bez przerwy – opowiada dr Hącia.
W 2001 roku poradnia zaczęła funkcjonować w zmienionej formie. Naukowcy rozwiewali wątpliwości językowe, odpowiadając na pytania i telefoniczne, i wysłane e-mailem. – Wtedy dyżurowaliśmy codziennie, pracowaliśmy jak w młynie. Telefon dzwonił bez przerwy, a w tym samym czasie przychodziły pytania mejlowo. Często nie nadążaliśmy z notowaniem, a porad udzielaliśmy po godzinach, choć w poradni pracowało w tym okresie – rotacyjnie – kilkanaście osób – opowiada dr Hącia.
W 2013 roku działalność poradni została zawieszona. Do tego czasu specjaliści odpowiedzieli na kilka tysięcy e-maili z pytaniami językowymi i na wielokrotnie więcej pytań zadanych telefonicznie.
Siedem lat później, pod koniec 2020 roku, Poradnia Językowa UW została uruchomiona na nowo, tym razem przy Centrum Współpracy i Dialogu UW. Dziś zespół poradni tworzą eksperci związani z Instytutem Języka Polskiego UW: dr Barbara Pędzich, dr Agata Hącia i dr Jarosław Łachnik.
Z pełną wersją artykułu pt. „Poligon doświadczalny” (s. 36), który jest poświęcony Poradni Językowej UW, można zapoznać się w najnowszym numerze pisma uczelni „UW”.