Solidarność dziś
Anna Ratajska, wiceprzewodnicząca KZ „Solidarność” UW, informatyczka na UW
W czasach kiedy powstawała „Solidarność” byłam nastolatką. Pamiętam jednak wyraźnie co wtedy czułam i panującą wokół atmosferę. Przepełniające nas uczucia jedności, solidarności, buntu. Ludzie byli wtedy zjednoczeni, życzliwi wobec siebie nawzajem, myśleli w podobny sposób. Swoją obecność w związku zawdzięczam Ewie Tomaszewskiej i Jurkowi Szatyłowiczowi, z którymi pracowałam w Centrum Informatycznym UW. Moje pierwsze książki Hłaski, Hrabala, Kundery, to były właśnie „powielaczowe” książki od Ewy, których nie można było kupić normalnie. Są dla mnie do dziś bardzo cenną pamiątką. Zaangażowanie Ewy i Jurka sprawiły, że włączyłam się w prace Komisji Zakładowej UW. Chodziło mi o to, żeby robić coś dobrego i pożytecznego dla pracowników i uczelni. To, co podoba mi się w „Solidarności” to fakt, że tworzą ją bardzo różni ludzie, o różnych poglądach. Czasem w samej Komisji Zakładowej dyskusje są burzliwe, ale to co nas łączy, to troska o pracowników i nasz Uniwersytet. Uniwersytet Warszawski jest dla nas drugim domem.
Zajmuję się sprawami socjalnymi, opieką nad naszymi pracownikami, nie tylko członkami „Solidarności”. Biorę też udział w obradach i pracach różnych komisji np. zapomogowej, mieszkaniowej, senackiej komisji ds. socjalnych od ponad 20 lat. W ramach prac tych komisji troszczymy się o pracowników całego Uniwersytetu, a nie tylko o członków związku. W pracy Komisji Zakładowej staramy się rozwiązywać problemy, których jest mnóstwo. Mediować, gdy pojawiają się konflikty. Pracujemy na rzecz naszej społeczności, angażujemy się w różnego rodzaju działalność. Młodym kolegom czasem nie mieści się w głowie, że robimy to wszystko, poświęcamy swój czas, zupełnie bezinteresownie. Wychodzę z założenia, zgodnie z filozofią Wojciecha Młynarskiego „róbmy swoje”, że należy starać się zrobić jak najwięcej dla naszego dobra wspólnego tu i teraz, nie zważając na wszystkie burze wokół. Ważne, żeby starać się łączyć i współpracować ze sobą niezależnie od tego, że na uniwersytecie mamy różne poglądy.