„Moskwa-Pietuszki” Wieniedikta Jerofiejewa powstała w latach 1969-1970. Pierwsze wydanie, jak pisze sam autor, ukazało się w nakładzie jednego egzemplarza i „rozeszło się nader szybko”. O podróży kolejką elektryczną – mocno zakrapianej alkoholem – która jest pretekstem do poznania realiów życia w Związku Radzieckim, w cyklu #Czytaj z UW, opowiada dr Seweryn Dmowski z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.
Dr Seweryn Dmowski zajmuje się historią polityczną Polski, wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych oraz społecznymi, kulturowymi i politycznymi aspektami współczesnego futbolu. BUW odwiedza regularnie. Lubi czytać prozę, którą traktuje jako odskocznię od codzienności. W cyklu #Czytaj z UW zaprezentował swoją ulubioną książkę – „Moskwę-Pietuszki”. Chociaż na jej łamach trasę do Pietuszek przemierzył kilkanaście razy, w rzeczywistości nie udało mu się tam jeszcze dotrzeć.
Olga Laska: Dlaczego „Moskwa-Pietuszki”? Myślałam, że będzie coś o sporcie.
Seweryn Dmowski: „Moskwa-Pietuszki” Wieniedikta Jerofiejewa to absolutnie fascynująca podróż w głąb nie tyko rosyjskiej duszy, ale także Związku Radzieckiego. Wszystkich absurdów, paradoksów życia w tym kraju. To jednocześnie bardzo uniwersalna opowieść o pewnej bezwyjściowości ludzkiego losu, szczególnie charakterystycznej dla Rosji tamtego okresu. Książka jest bardzo naturalistyczna, realistyczna i jednocześnie dosłowna oraz metaforyczna. Główny bohater rozważa istotę życia, istotę tego, co ważne. Ta refleksja ubrana jest w szaty lekko bełkotliwego, pijackiego monologu. Zawiedzie się jednak ten, kto liczy bądź obawia się, że ten pijacki monolog dominuje w książce. In vino veritas. Może właśnie nadużywanie alkoholu przez tytułowego bohatera odsłania pewną wstydliwą cześć prawdy o nim i o świecie, w którym przyszło mu żyć.
Ile razy wsiadał Pan do tego pociągu?
Trudno mi zliczyć, ile razy z Wieniediktem Jerofiejewem przemierzyłem trasę z Moskwy do Pietuszek. Towarzyszyła mi przy wchodzeniu w dorosłość i dalej mi towarzyszy. Za każdym razem, gdy do niej sięgam, wydaje mi się, że jestem w stanie zrozumieć coś, co do tej pory wydawało mi się dużo bardziej uproszczone czy absurdalne.
Czy znajomość życiorysu Jerofiejewa, który sam zmagał się z problemem alkoholowym, może być pomocna w zrozumieniu książki?
Na pewno wątki autobiograficzne, zresztą nieskrywane przez autora, tworzą pewien klimat tej książki. Jednak zbytnie odnoszenie losów autora do historii opisywanego bohatera może spłaszczyć refleksję. To nie jest opowieść o Wieniedikcie Jerofiejewie, tylko historia pewnego rodzaju postawy, jaką wielu ludzi w Związku Radzieckim przyjmowało względem obowiązującego systemu społeczno-politycznego.
Dla kogo jest to książka?
Dla każdego. Choć sam autor w przedmowie do drugiego wydania zaznacza, że nie jest to książka dla młodych dziewcząt, ze względu na treści, które są w niej prezentowane. Oczywiście musimy wziąć poprawkę, że jest to punkt widzenia z lat 70. XX wieku podlany autoironią. Na pewno to pozycja dla osób dojrzałych i dojrzewających.
Przeczytałam wiele opinii czytelników. Wydaje się, że albo się tę książkę kocha, albo wręcz przeciwnie. Na pewno wywołuje skrajne emocje.
Wydaje mi się, że albo się ją docenia, albo po prostu nie rozumie. Dla jednych będzie to historia pijackiej wyprawy i towarzyszącego jej alkoholowego bełkotu głównego bohatera. Inni dostrzegą w tej podróży metaforę.
A co Pan powie na to: książka śmiesznie straszna i strasznie śmieszna?
Nie wiem, czy ta książka jest zabawna. Ja tak jej nie odebrałem. Proporcja smutku i radości, śmiechu do refleksji wydaje mi się oddawać proporcje tych odczuć w taki sposób, w jaki doświadczali ich ludzie, którzy żyli w Związku Radzieckim.
Elementem humorystycznym są przepisy na drinki serwowane przez głównego bohatera. To chyba najczęściej cytowany, najbardziej znany fragment tej książki. Lektura przepisów, na które składają się: woda kolońska, oczyszczona politura, rożnego rodzaju perfumy czy denaturat, wzbudzają pewną wesołość. Znacznie mniej śmiesznie jest, kiedy uświadomimy sobie, że takie drinki naprawdę powstawały i ktoś je pił.
Książka doczekała się wielu adaptacji, głównie teatralnych. Czytelnicy bardzo chwalą również audiobooka w wykonaniu Romana Wilhelmiego.
„Moskwa-Pietuszki” to niezwykle wdzięczne dzieło, jeśli chodzi o adaptacje. Miałem tę przyjemność widzieć na deskach teatralnych monodram Mariana Opani. Z resztą poluję na wszelkie adaptacje dzieła Jerofiejewa. Ten utwór w cudzej interpretacji odbieram zupełnie inaczej. Adaptacja wymaga pewnych skrótów czy wyborów. Zachęcam do oglądania adaptacji wszystkich, którzy po lekturze mieliby pewien niedosyt, potrzebowaliby inspiracji do wyobrażenia sobie głównego bohatera i jego przygód.
A audiobook?
Ryzyko sięgnięcia po audiobook polega przede wszystkim na tym, że już nigdy autor tej książki nie będzie do nas przemawiał inaczej niż głosem Romana Wilhelmiego. Jest to absolutne arcydzieło, jeśli chodzi o znane mi audiobooki.
Był Pan już w Pietuszkach?
Myślę, że to marzenie każdego fana tej książki. Byłem w Moskwie dwa razy, ale nie miałem jeszcze okazji przejechać tej trasy. Chciałbym przebyć kolejką elektryczną 120 km na wschód od Moskwy nawet tylko po to, aby przekonać się, że w Pietuszkach tak naprawdę nic nie ma, może poza dworcem.
W zbiorach BUW jest kilka wydań „Moskwy-Pietuszek”. Książka dostępna jest również w bibliotekach wydziałowych:
- w przekładzie Andrzeja Drawicza: „Dzieła prawie wszystkie” (Wyd. Literackie 2000 PG3479.7.R59 A575); samodzielne wydanie z 2007 (Wyd. Literackie),
- przekładzie Barbary Dohnalik (Wyd. Orbita 1991),
- w tłumaczeniu Niny Karsov i Szymona Szechtera – Wyd. Recto 1990; Kraków Wyd. Nieobecnych 1983 (Mag Cimelia); Londyn Kontra 1986 (Mag. Cimelia)
- języku rosyjskim: Paryż Wyd. Ymca-Press 1977 (Magazyn BUW); Moskva Wyd. Interbuk 1990 (Magazyn BUW); Sankt-Peterburg Izdatel’stvo „Vita-Nova” 2011 (WD).
Najstarsze wydanie notowane przez katalog NUKAT to wydanie z 1976 r. w Londynie Wydawnictwo Kontra. Najnowsze: Wydawnictwo Literackie 2014.