Fundacja na rzecz Nauki Polskiej zorganizowała 10 stycznia debatę z udziałem osób kierujących zespołami, które na zlecenie MNiSW przygotowały założenia do ustawy regulującej system szkolnictwa wyższego: prof. Huberta Izdebskiego (SWPS Uniwersytet Humanistycznospołeczny), prof. Marka Kwieka (Uniwersytet im. A. Mickiewicza), dr. hab. Arkadiusza Radwana (Instytut Allerhanda). Spotkanie pod hasłem „Ustawa 2.0 – citius, altius, fortius?” prowadził dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spanò, dyrektor Instytutu Historycznego UW. W dyskusji, która odbyła się po krótkiej prezentacji trzech projektów założeń, brali udział przedstawiciele środowiska naukowego z całej Polski.
Nagranie z debaty dostępne jest tutaj.
Wybrane głosy w dyskusji
- prof. Marcin Pałys, rektor UW
Pytanie o sposób wyłaniania rektora jest pytaniem postawionym obok istniejącego problemu. W strukturze uczelni to wydziały są jednostkami, które mają najwięcej władzy. Pieniądze naukowe trafiają do wydziałów. Kierunki studiów prowadzone są przez wydziały. Stopnie naukowe nadawane są przez rady wydziałów i zazwyczaj w wąskich dyscyplinach. Bez zastanowienia się nad strukturą uczelni, pytanie o to, w jaki sposób wyłaniamy kogoś, kto stoi na czele uczelni, jest stawianiem wozu przed koniem.
Często używane jest sformułowanie, że potrzebni są rektorzy menadżerowie, ale używając tego słowa wprowadza się trochę zamieszania. Każdy menedżer w rozumieniu korporacyjnym, przyszedłszy do pracy na uczelni, powiedziałby, że tu nie ma czym zarządzać, ponieważ wszystko jest zarządzane przez ustawę i przepisy, a pozostaje niewiele zadań związanych albo z administrowaniem, albo ze stawianiem celów przed uniwersytetem. Jeśli chodzi o administrowanie, to mamy na uczelniach kanclerzy i to są właśnie stanowiska menedżerskie. Rolą rektorów w moim poczuciu jest natomiast stawianie celów strategicznych przed całą uczelnią. Pamiętajmy, że menedżer to ktoś, kto realizuje postawione cele, w przypadku rektora potrzebna jest umiejętność stawiania celów, a w następnym kroku ich realizowania.
- dr hab. Aneta Pieniądz, Instytut Historyczny UW, ruch Obywatele Nauki
W dyskusjach o ustawie najczęściej pojawiają się słowa „przedsiębiorczość”, „konkurencyjność”, „doskonałość”, „innowacyjność”. Natomiast w ogóle nie pojawiają się takie hasła, jak „wspólnotowość”, „dzielenie się wiedzą”, „krytycyzm myślenia” czy „służba społeczna” rozumiana w ten sposób, że uniwersytety są powołane, aby w dystansie do polityki i gospodarki tłumaczyć społeczeństwu, jak funkcjonować w zmieniającym się i coraz bardziej niestabilnym świecie.
Debaty o ustawie poświęcone są często temu, jak wyłonić najlepsze uczelnie. A jakie są przewidziane rozwiązania dla tych, którzy nie będą najlepsi, poza tym, że mamy ich zachęcać do tego, żeby byli najlepsi? Lokalne ośrodki mają wielką rolę kulturotwórczą, cywilizacyjną. Co zrobić, aby były lepsze, aby nie proponować im, żeby się zamknęły? Bo przecież społeczny interes nie leży w tym, żebyśmy mieli tylko pięć najlepszych uczelni.
- dr hab. Łukasz Niesiołowski-Spanò, dyrektor Instytutu Historycznego UW, ruch Obywatele Nauki
Mam ekstrawagancką propozycję. Wiemy, że uniwersytety służą temu, aby – w bardzo dużym skrócie – „produkować naukę”. Myślimy o naukowcach i o nauce jako dobru, które jest naszym celem. (…) A może nie powinniśmy myśleć o studentach tylko jako o przyszłych naukowcach i o tym, że to ci naukowcy będą elitą? Zróbmy eksperyment na dziesięć lat i niech elitą będą nauczyciele, niech to oni będą najważniejszą grupą docelową kształconą na polskich uczelniach. Proszę zobaczyć, jakie to by przyniosło po dwóch dekadach korzyści dla społeczeństwa. Padają głosy o rozmijaniu się celów uczelni i systemu szkolnictwa powszechnego. To mógłby być wkład uniwersytetów i środowiska akademickiego w podniesienie poziomu szkoły. Nie zrobimy tego dekretem czy konstytucją edukacyjną, tylko podniesieniem poziomu nauczycieli.