Jedynymi obrazami, które zdobią hol i Salę Senatu w Pałacu Kazimierzowskim, są portrety byłych rektorów naszej uczelni. Jest ich dwadzieścia cztery i są dwojakiego rodzaju. Jedne z nich podłużne (o wymiarach 185 x 80 cm), w ciężkich ramach, drugie – znacznie mniejsze – malowane stosunkowo niedawno. Pod względem artystycznym budzą rozmaite uczucia, ale są ważne. Większość obrazów namalowano ponad 60 lat temu, a w Pałacu Kazimierzowskim wiszą od ponad pół wieku. Aż dziwne, że nikt nic o nich nie napisał. Na podstawie dokumentów przechowywanych w Archiwum UW spróbujmy coś o nich opowiedzieć.
Pierwszą galerię obrazów rektorskich na UW stworzono w latach trzydziestych. Zdobiły ściany nieistniejącej dziś auli w Pałacu Kazimierzowskim. Najpierw namalowano dwa portrety jakże ważnych dla uczelni XIX-wiecznych postaci – rektorów Wojciecha A. Szweykowskiego i Józefa Mianowskiego. Zaraz potem zaczęto tworzyć kolekcję. W tym celu zamawiano u malarzy kolejne wizerunki. Niestety ta przedwojenna galeria rektorów spłonęła niemal w całości w 1939 r., a jedynym wyjątkiem jest obraz rektora Stanisława J. Thugutta z 1935 r. (autorstwa Anatola Żukowa), który przetrwał wojnę i dziś przechowywany jest w zbiorach Muzeum UW.
Po zakończeniu wojny kampus uczelni z trudem odbudowywano. Gdy Pałac Kazimierzowski metr po metrze dźwigał się z ruin, wrócono do pomysłu przyozdobienia go obrazami rektorskimi. Na posiedzeniu senatu uczelni 18 lutego 1948 r. uchwalono, że zajmie się tym prorektor prof. Kazimierz Michałowski. Zaplanowano również odtworzenie zniszczonych w czasie wojny insygniów rektorskich. Wkrótce Cech Złotników i Jubilerów Warszawskich rozpoczął ich rekonstrukcję, a 20 grudnia 1948 r. podpisano pierwszą umowę z malarzem Michałem Byliną, który miał namalować portret rektora Gustawa Przychockiego. W lutym 1949 r. w gabinecie rektora Franciszka Czubalskiego odbyła się narada w sprawie obrazów i insygniów rektorskich. Nowym odpowiedzialnym za odtwarzanie insygniów i malowanie obrazów został ówczesny prorektor prof. Kazimierz Kumaniecki. Miał do pomocy znanych naukowców: Włodzimierza Antoniewicza i Stanisława Lorentza oraz swojego poprzednika Kazimierza Michałowskiego. Nie znamy szczegółów tej narady, ale możemy się ich domyślać. Trzeba było znaleźć pieniądze na pokrycie kosztów wizerunków. Wspomniany malarz M. Bylina za obraz miał otrzymać 200 tys. zł, a w planie było namalowanie kilkunastu innych obrazów oraz ich oprawienie. To już stanowiło problem.
Problemem było też to, że wybrani do stworzenia portretów malarze najzwyczajniej nie znali swych malowanych bohaterów, a większość z przedwojennych rektorów w 1949 r. już nie żyła. W tej sytuacji Uniwersytet starał się pomóc malarzom przez gromadzenie zdjęć, z których można było odwzorować postaci. Uczelnia zaapelowała do rodzin zmarłych rektorów, by te udostępniły fotografie profesorów. I tu pojawił się kolejny problem, bo na wielu zgromadzonych zdjęciach główny bohater uwieczniony był bez atrybutów władzy rektorskiej. Starano się znaleźć rozwiązanie i gdy w 1949 r. UW zrekonstruował już swoje togi, birety, berła i łańcuchy, stroje i insygnia wypożyczano malarzom.
Całość artykułu można przeczytać w najnowszym numerze pisma uczelni. Gazeta dostępna jest bezpłatnie w Pałacu Kazimierzowskim, Auditorium Maximum oraz w dawnej Bibliotece Uniwersyteckiej. „Uniwersytet Warszawski”