Mit założycielski
Ryszard Zieliński, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” UW
Gdy ruch „Solidarności” zaczął się mówiono o nim jako o ruchu robotniczym. Kojarzył się ze stocznią i dużymi zakładami pracy. Okazało się jednak, że dla środowiska akademickiego naszego uniwersytetu rzeczywistość PRL-u była tak dojmująca i uwierająca, że na Uniwersytecie Warszawskim ludzie bardzo szybko zorganizowali się. Jeszcze we wrześniu 1980 roku nawiązały się kontakty między ludźmi reagującymi na to co dzieje się w kraju. Nasze środowisko zorganizowało się w Komisje Zakładową i jako drugie na Mazowszu zarejestrowało Komisję Zakładową „Solidarności” i do dziś mamy w rejestrze związkowym nr 2. W tamtym czasie część naszych kolegów zaangażowała się również do pomocy np. prawnicy innym środowiskom przy zakładaniu nowego związku. Trwała wówczas dyskusja czy ma to być jeden nowy związek czy może ma powstać wiele związków. Wygrała koncepcja jednego ogólnokrajowego związku.
Jeśli mówić w kategoriach naszych zasług to „Solidarność” zaczęła realizować ideę samorządności środowiska akademickiego. Ja uważam, że olbrzymim sukcesem było to, że „Solidarność” uruchomiła proces utworzenia realnej społeczności a nie jak dotychczas zatomizowanej grupy. W sytuacji, w której pracownicy UW żyli wtedy w obrębie zamkniętych światów wydziałowych a dodatkowo nie pomagała w tym wewnętrzna geografia i rozproszenie Uniwersytetu. „Solidarność” spowodowała, że ludzie zaczęli się spotykać i wymieniać się doświadczeniem i poglądami.
Ważnym etapem tworzenia samorządności akademickiej były wybory rektora UW postulowanym przez „Solidarność,” którym został prof. Henryk Samsonowicz, członek związku, osoba o niezwykłej kulturze osobistej i szacunku wobec innych. Natomiast pierwszym przewodniczącym Komisji Zakładowej „Solidarności” UW został dr Maciej Geller. To była osoba niezwykle ciepła o wielkim wewnętrznym spokoju i zdolności do osiągania kompromisu. Maciej był przewodniczącym aż do wybuchu stanu wojennego. Kolejną osobą , o której warto powiedzieć był Maciej Jankowski, postać niezwykle barwna. Maciej wywodzący się z rodziny inteligenckiej będący z zawodu ślusarzem i spawaczem, o którym mówiono „żubr”, był to zwalisty chłop o niskim donośnym głosie i o bardzo zasadniczej osobowości. Ucieleśniał on tym czym była „Solidarność”. Kolokwialnie mówiąc „robociarz”, który bardzo szybko znalazł uznanie w środowisku akademickim by wreszcie wylądować jako szef całego Regionu Mazowieckiego „Solidarności”.
W tworzeniu „Solidarności” na UW brała udział olbrzymia armia osób, których nie sposób tutaj wszystkich wymienić. Największą jednak zasługą „Solidarności” na UW było to, że sprawiliśmy, iż pojęcie społeczność akademicka stała się rzeczywistością. Każda instytucja ma z reguły swój mit założycielski. W naszym przypadku takim mitem były „wydarzenia marcowe”. Bardzo wiele osób, które były uczestnikami marca 1968 aktywnie tworzyło „Solidarność”. Dlatego w 1981 roku „Solidarność” zorganizowała pierwszą naukową sesję poświęconą tamtym wydarzeniom. Komisja Zakładowa wydała z tej okazji specjalną uchwałę. W odniesieniu do okresu lat 19880,1981 używa się określenia Karnawał Solidarności. Również na UW środowisko bardzo się uaktywniło a uczelnia zaczęła tętnić intensywnym życiem. Rozpoczęły się gorące rozmowy, mówiono między innymi o potrzebie odkłamywania historii. Śmielej i odważniej zaczęto mówić o sprawach odnoszących się do całej rzeczywistości PRL-u. Od marca 1981 „Solidarność” pielęgnuje pamięć zaczynu odradzania się niezależnej polskiej inteligencji i przez wszystkie te lata właśnie 8 marca pod tablicą upamiętniającą tamte wydarzenia składa kwiaty, co przerodziło się w tradycję ogólnouniwersytecką, w której uczestniczą do dziś na równi z nami władze uniwersyteckie. Głównym hasłem głoszonym przez „Solidarność” było oczekiwanie swobody wypowiedzi. Dlatego mówiono wówczas o zniesieniu cenzury i swobodzie prowadzenia badań naukowych. Wszyscy się zastanawialiśmy jak zmieniać tamtą rzeczywistość i choć niewielu jeszcze wówczas otwarcie używało słowa niepodległość to i tak chodziło nam wszystkim o to żeby w naszym kraju dało się żyć godnie.
W Komisji UW mamy do dziś żywą kontynuację, jest to dr Julian Srebrny, człowiek, który działał aktywnie jeszcze w Radzie Zakładowej ZNP i poważnie zastanawiał się wówczas nad zmianą dotychczasowego sposobu działania związków zawodowych. Panował wtedy na całym uniwersytecie niezwykły nastrój życzliwości. Wydawało się wszystkim, iż pojawiła się nadzieja na zmianę na lepsze. Wówczas zebrania „Solidarności” to była praktyczna nauka demokracji. Każdy chciał zabrać głos. Często trzeba było niezwykłej cierpliwości by dotrwać do końca spotkania. Niestety po okresie stanu wojennego to już się nie powtórzyło. W 1989 roku „Solidarność” odrodziła się mimo wyraźnie zmienionej atmosfery i nie udało się w pełni odtworzyć poprzedniej ponad kilkutysięcznej organizacji. Najwidoczniej stan wojenny wystraszył część środowiska. Ponieważ moją pasją zawsze była historia natychmiast rzuciłem się w wir dokonywanych zmian. Należałem do osób współtworzących NZS, który ściśle współpracował z pracowniczą „Solidarnością”. Nagle studenci i pracownicy zaczęli rozmawiać z sobą i współpracować w wielu sprawach. Ja mimo ogłoszenia stanu wojennego kontynuowałem swoją wcześniejszą aktywność. W 1986 roku trafiłem na Uniwersytet mimo, iż wcześniej długo nie mogłem znaleźć pracy. Zostałem zatrudniony w Bibliotece Instytutu Historycznego i włączyłem się w działalność podziemnej „Solidarności”. „Solidarność” uniwersytecka nadal trwała organizując wiele inicjatyw tak zwanych nielegalnych.