– Można podjąć decyzję samodzielnie, ale uważam, że opinia studentów i ich głos w sprawie powodują, że podjęte działania będą trafniejsze i skuteczniejsze – mówi prof. Sławomir Żółtek, prorektor UW ds. studentów i jakości kształcenia, w wywiadzie przeprowadzonym przez dr Annę Modzelewską, rzeczniczkę prasową uczelni.
Publikujemy fragmenty rozmowy na temat założeń na pierwszy rok kadencji, wyzwań zdalnego nauczania, pracy naukowo-dydaktycznej, a także zainteresowań pozanaukowych prorektora ds. studenckich. Pełna treść wywiadu znajduje się w najnowszym numerze pisma uczelni „Uniwersytet Warszawski” (nr 1/98, 2021 >>).
Anna Modzelewska: Jakie ma Pan założenia na pierwszy rok swojej kadencji?
Sławomir Żółtek: Moje plany i priorytety wynikają z planów rektora. To przede wszystkim decentralizacja i większe otwarcie rektoratu na jednostki organizacyjne UW. Staramy się, aby rektorat był dostępny dla jednostek i studentów w każdej sprawie. To z jednej strony wiąże się z moim bliższym kontaktem z prodziekanami ds. studenckich. Bardzo zależy mi na tym, żeby był dobry przepływ informacji i żeby nie budować hierarchicznej struktury. Z drugiej strony chcę pokazać studentom, że rektorat dba o ich sprawy, a decyzje, które muszą zapaść centralnie, staramy się podejmować szybko.
Czy jest szansa na powrót do stacjonarnego trybu nauczania jeszcze w tym semestrze?
W tym semestrze już szans na to nie ma. Przede wszystkim dlatego, że minister zdecydował, iż nauczanie do końca semestru ma charakter zdalny. Oczywiście może zmienić zdanie, ale na gruncie obecnego rozporządzenia do końca semestru letniego uczymy się zdalnie. Tylko te zajęcia, w przypadku których efekty uczenia nie mogą zostać osiągnięte w trybie zdalnym, odbywają się stacjonarnie. Są to głównie laboratoria i praktyki. O ich organizacji decydują indywidualnie kierownicy jednostek dydaktycznych.
Czy jakieś elementy zdalnego nauczania zostaną z nami na stałe?
Rok zdalnego nauczania ośmielił zarówno nauczycieli akademickich, jak i studentów do korzystania z nowych technologii. Po ustaniu pandemii powinniśmy nadal korzystać z tych narzędzi i niektóre zajęcia prowadzić również zdalnie. Widzę tu bardzo wiele możliwości.
Z jednej strony można zastanawiać się nad alternatywą, żeby część zajęć była prowadzona zdalnie, np. tzw. oguny czy zajęcia dla studentów wyjeżdżających na Erasmusa. Oczywiście pytaniem pozostaje, jak do takich pomysłów podejdzie władza publiczna i w jakim zakresie umożliwi nam zdalną edukację w przyszłości.
Odbył aplikację sędziowską i zdał egzamin sędziowski, został adwokatem, a następnie radcą prawnym” – to informacje z Pana noty biograficznej. Czy jest jakiś zawód prawniczy, którego Pan nie wykonywał?
Z uwagi na pracę na uczelni w charakterze prorektora zrezygnowałem z pracy praktycznej i nie wykonuję już zawodu adwokata ani radcy prawnego. Kiedy kończyłem studia w 2004 roku, była trochę inna rzeczywistość. Bardzo trudno było dostać się na aplikację prawniczą. Nie było wtedy naboru na aplikację radcowską i adwokacką. Właściwie do wyboru miałem tylko aplikację sędziowską, prokuratorską i notarialną. Mój promotor, prof. Lech Gardocki, zachęcał mnie do wyboru aplikacji sędziowskiej i to nie pod kątem wykonywania zawodu sędziego, ale uzyskania praktycznej wiedzy. Ta aplikacja uchodziła za najlepszą, najpełniejszą, ale też najtrudniejszą. Zawsze o aplikacji sędziowskiej wypowiadam się z respektem właśnie ze względu na to, że wiem jak trudno jest ją skończyć i zdać egzamin końcowy.
Czym zajmuje się Pan w wolnym czasie?
Wolnego czasu mam zdecydowanie mniej niż kiedyś. Moim hobby jest motoryzacja. Lubię po prostu posiedzieć sobie w warsztacie, rozkręcać i skręcać różne rzeczy.