W najbliższych tygodniach na Uniwersytecie Warszawskim odbędą się m.in. wybory rektora, prorektorów, członków senatu uczelni i dziekanów wydziałów.

Uniwersytet jest największą i bez wątpienia jedną z najlepszych instytucji edukacyjnych w naszym kraju. Nie dziwi więc fakt, że wybory, które się tu odbywają, wzbudzają zainteresowanie także poza środowiskiem akademickim. Słychać jednak niepokojące głosy, jakoby na wynik wyborów mogły mieć wpływ bieżące spory polityczne w naszym kraju (tekst na ten temat ukazał się dziś w prasie).

 

Thomas Mann pisał, że nie ma nie-polityki; wszystko jest polityką. Każdy z pracowników i studentów uczelni ma poglądy polityczne i większość z nas chętnie korzysta ze swoich praw obywatelskich. Uniwersytet – w zgodzie ze swoją misją – rozwija wśród swoich członków „umiejętności współpracy niezależnie od różnic politycznych, ideowych i wyznaniowych, tworzy też wzory debaty publicznej”.

 

Uczelnia jako taka nie raz zabierała i zawsze będzie zabierać głos w ważnych sprawach publicznych, takich jak stan praworządności czy demokracja. Ale jako instytucja i wspólnota łącząca ludzi o różnych poglądach nie powinna poddawać się logice politycznego sporu.

 

Bieżąca, często konfrontacyjna polityka partyjna nie powinna wkraczać w dyskusje dotyczące wyborów władz uczelni. – Ustawianie ewentualnych kandydatów w wyborach rektora uczelni w roli stronników ugrupowań politycznych to próba narzucenia partyjnej narracji decyzjom naszej społeczności. Misja i działanie Uniwersytetu wykraczają poza takie spory. Dzisiaj zastanawiamy się, jak Uniwersytet ma się rozwijać w trzecim stuleciu swojego istnienia. To zupełnie inna perspektywa – komentuje prof. Marcin Pałys, rektor Uniwersytetu.

 

– Wybory władz uczelni będą wyborami między różnymi wizjami nauki i szkolnictwa wyższego, różnymi pomysłami na to, jak Uniwersytet ma się rozwijać czy wreszcie różnymi stylami działania i zarządzania uczelnią – dodaje.

 

 

Anna Korzekwa

rzecznik prasowy UW